Autor: Jakub Rybacki

dyrektor Programu Big Data, Akademia Leona Koźmińskiego

więcej publikacji autora Jakub Rybacki

Rozwój AI wymaga specjalistycznych inwestorów

Finansowanie rozwoju infrastruktury modeli sztucznej inteligencji globalnie wiąże się z mobilizacją znacznego kapitału. Doświadczenia z Ameryki czy Azji wskazują, że wymaga to pojawiania się profesjonalnych inwestorów, takich jak np. specjalistycznych REIT, ewentualnie emisji niestandardowych instrumentów dłużnych, tzw. asset backed securities. Taki stan jest czymś nowym dla Europy, gdzie finansowanie w znacznie większym stopniu odbywa się za pośrednictwem sektora bankowego.
Rozwój AI wymaga specjalistycznych inwestorów

(@Getty Images)

Raporty analityczne wskazują, że rynek centrów danych powinien rosnąć średnio o około 9–11 proc. rocznie do 2030 r. Firma konsultingowa Grand View Research wskazuje, że przez ten czas wartość rynku powiększy się z niecałych 350 mld dol. w 2024 r. do około 650 mld dol. w 2030 r. Podobne wielkości przedstawiają też inne firmy konsultingowe (Arizton) oraz nieco bardziej optymistyczne firmy deweloperskie (JLL). Głównymi motorami rozwoju, obok modeli językowych, będzie upowszechnianie się inteligentnych urządzeń tzw. Internet of Things – tj. sterowanych i przetwarzających dane bezpośrednio z chmury. Przykładem takich działań mogą być m.in. prezentowane na konferencji Google I/O 2025 wprowadzenie modelu Gemini i usług przetwarzania mowy do okularów XR, które dostarczą takich rekomendacji, np. jak najszybciej dojść do trasy czy przetłumaczą na bieżąco o czym mówią osoby posługujące się nieznanymi dla nas językami.

Duże potrzeby technologiczne oznaczają konieczność pozyskiwania finansowania na nowe projekty. Raport JLL wskazuje, że w 2025 r. potrzeby finansowe związane z projektami budowlanymi centrów danych powinny sięgać około 170 mld dol. Deweloper wskazuje na trzy znaczące trendy widoczne przy pozyskiwaniu finansowania.

Po pierwsze – to rynek dla bardzo wyspecjalizowanych podmiotów. Duża złożoność technologiczna procesów zachodzących przy zarządzaniu danymi w chmurze oraz spora kapitałochłonność stają się istotną barierą wejścia. Dlatego ważną rolę w tej branży odgrywają fundusze private equity. W USA przybierają one zazwyczaj formę prawną REIT. Dwa największe amerykańskie fundusze Equinix oraz Digital Reality przez ostatnią dekadę powiększyły swoją kapitalizację przeszło trzykrotnie – dziś sięga ona odpowiednio około 82 mld dol. oraz 51 mld dol. Część rozwiązań realizowana jest jako konsorcjum spółek technologicznych oraz finansowych, jak np. projekt Stargate, którego krótkoterminowym celem jest pozyskanie około 100 mld dol.

Paradoksalnie stosunkowo mały odsetek centrów fizycznie należy do wielkich firm technologicznych. Firma deweloperska i inwestycyjna CBRE wskazuje, że w połowie 2024 r. centra danych należące do Meta odpowiadały za 5,5 proc. łącznej mocy, Amazon – za 4,6 proc., Microsoft i Google – po 3,9 proc. Razem stanowi to około 18 proc. W przyszłości wskaźnik ten może jeszcze spadać – firmy technologiczne preferują raczej wynajmowanie infrastruktury od podmiotów trzecich niż bezpośrednie nią zarządzanie. Wynajmowanie infrastruktury pozwala im się skupić na głównym biznesie, czyli rozwoju produktów cyfrowych, zamiast angażować zasoby w zarządzanie nieruchomościami czy śledzenie zmian regulacyjnych dot. wymogów operacyjnych. Przy wynajmie, takimi czynnościami zajmują się operatorzy centrów danych.

Po drugie,  projekty finansowane są przy znacznym udziale długu – sięgającym około 65–75 proc. wartości inwestycji. Tak wysokie zadłużenie z perspektywy inwestora zazwyczaj rodzi obawy dot. ryzyka kredytowego. Koszty obsługi długu są wysokie – dla przykładu, Financial Times wskazuje, że w ubiegłym tygodniu CoreWeave sprzedawał obligacje zapadające w 2030 r. z oprocentowaniem 9,25 proc. To o ponad 5 pkt proc. więcej niż bezpieczne obligacje skarbowe USA. Dodatkowo kosztom towarzyszą niepewne przychody – operatorzy centrów danych najczęściej wynajmują swoje usługi kilku podmiotom technologicznym, przy czym najwięksi klienci odpowiadają za 30–40 proc. łącznego wyniku finansowego. Okres, na który zawierane są umowy jest stosunkowo krótki – agencja Bloomberga przeprowadziła sondę w czerwcu 2024 r., której celem było określenie średniego okresu umowy. Wskaźnik WALE, przedstawiający średni czas umowy ważony wysokością czynszów, oscylował zazwyczaj wokół 3–5 lat – był krótszy niż zapadalność obligacji. Oczywiście duża część umów jest przedłużana po okresie wygaśnięcia poprzedniego kontraktu – z perspektywy firm technologicznych migracja danych swoich klientów to znacząca operacja logistyczna, której koszt może urosnąć do milionów dolarów. Jeżeli jednak taka sytuacja już wystąpi to rodzi znaczące ryzyko.

Dlatego finansowanie dłużne coraz częściej odbywa się z wykorzystaniem bardziej zaawansowanych instrumentów. JLL wskazuje, że znaczenia nabierają instrumenty z zabezpieczeniem, czyli asset backed-securities (ABS) bądź commercial mortgage based-securities. Czasami pojawiają się też umowy bardziej przypominające udziały – np. zobowiązujące centrum danych do przelania określonego procentu przychodów na rzecz wierzyciela. Takie instrumenty również mają swoje wymogi – ich wycena jest skomplikowana. Wartość likwidacyjna aktywów (np. serwerów) dynamicznie się zmienia w czasie z uwagi na szybki postęp technologiczny. Tym samym pożyczkodawcą ponownie mogą być raczej bardziej wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne czy emerytalne – to produkty dla bardzo profesjonalnych inwestorów.

Mała liczba pożyczkodawców dla takich instrumentów finansowych stanowi barierę dla rozwoju. CBRE rokrocznie przeprowadza ankiety wśród firm finansowych oraz działających na rynku. Badanie pokazuje, że dostępność finansowania i jego wysokie koszty są główną barierą rozwojową. Takiej odpowiedzi udziela około 60 proc. ankietowanych firm, podczas gdy w przypadku technologii czy energii odsetek oscyluje bliżej 25–40 proc. W najbliższych kwartałach sytuacja może się lekko poprawiać z uwagi na obniżki stóp procentowych ze strony głównych banków centralnych np. EBC. Zapewne dalej będzie to jednak dominujący aspekt.

Po trzecie, dalszy rozwój rynku w dużej mierze będzie zależeć od budowy nowej infrastruktury i wchodzenia w tzw. joint-ventures z innymi podmiotami, także publicznymi. JLL wskazuje, że przez ostatnie 5 lat łączny wolumen transakcji związanych z przejęciami i fuzjami sięgał w sektorze centrów danych około 200 mld dol. Firma wskazuje, że proces prawdopodobnie znacząco spowolni. Oznacza to, że przynajmniej w najbliższych latach ryzyka dla inwestorów będą w dużej mierze przypominały te jakie w działalności operacyjnej ponosi firma budowlana.

Nowe inwestycje prawdopodobnie częściej będą miały charakter tzw. greenfield. Ich wynik będzie uzależniony od zorganizowania odpowiedniej infrastruktury energetycznej i telekomunikacyjnej oraz zorganizowania chłodzenia dla serwerowni. Warto zaznaczyć, że takie konstrukcje może wykonać ograniczona liczba bardzo wyspecjalizowanych firm budowlanych. A zapewnienie połączenia niektórym centrom, zwłaszcza na rynkach rozwijających się, może wymagać dużych operacji logistycznych. Dobrym zobrazowaniem tego problemu jest np. projekt Equiano – dla zapewnienia dobrej przepustowości łącza, Google w latach 2016–2018 zainwestowało około 48 mld dol. na położenie podmorskich kabli łączących Portugalię, Nigerię i Republikę Południowej Afryki. Wraz ze wzrostem azjatyckich gospodarek pojawiają się zapewne potrzeby powiększania przepustowości między Europą a Dalekim i Bliskim Wschodem.

Wszystkie te trzy trendy stanowią spore wyzwanie dla europejskiego systemu finansowego. Pożyczki w Unii Europejskiej w znacznej mierze związane są z sektorem bankowym – Bank Światowy wskazuje, że kredyty dla sektora prywatnego w 2023 r. odpowiadały za 77,4 proc. PKB. W przypadku USA ta wielkość wynosiła 49,2 proc. – zdecydowanie większy odsetek inwestycji realizowanych był przez rynki kapitałowe. Duże różnice widzimy także w podejściu do instrumentów finansowych, które osiągają sukcesy w Stanach Zjednoczonych. Stowarzyszenie Association for Financial Markets in Europe (AFME) wskazuje, że emisje na rynkach ABS w Europie sięgają około 200–250 mld euro w skali roku. Dla porównania, w USA rozmiary rynku są około sześciokrotnie większe. Unii Europejskiej, w przypadku funduszy specjalistycznych (np. REIT), brakuje jednolitej struktury prawnej, co prowadzi do rozproszenia kapitału i mniejszego udział inwestorów detalicznych.

Kształt rynków finansowych będzie mocno definiował strukturę rynków centrów danych. Obecnie niedociągnięcia ograniczają rozmiar wykorzystania technologii AI. Portal Cloudscene.com wskazuje, że w Europie można dziś skorzystać z usług niecałych 2,5 tys. centrów danych, włączając w to Wielką Brytanię i Rosję. W przypadku Stanów Zjednoczonych liczba ta jest ponad dwukrotnie większa. Wśród 10 największych centrów, jeśli chodzi o moc obliczeniową, ciężko jednak szukać obiektów z państw Unii Europejskiej. Tu wyraźnie dominuje USA, a najbliższe geograficznie są centra obsługujące Londyn. Brak zdolności zmobilizowania kapitału, może pogłębiać te dysproporcje w przyszłości. Dlatego Komisja Europejska będzie dążyć do zacieśniania unii rynków kapitałowych. Takie priorytety były dotychczas przedstawiane m.in. w raportach Maria Draghiego czy Enrico Letty. Rozwój rynków finansowych w Europie będzie ważną zmienną przy upowszechnianiu się bardziej zaawansowanych technologii sztucznej inteligencji.

(@Getty Images)

Otwarta licencja


Tagi

OSZAR »